Jest dobrze, daje radę xD A za nim o sajgonkach, to zupa krem, nie tylko dobra na obiad ale i na śniadanie ;)
Z kiełkami i pomidorkami koktajlowymi <3
A teraz do rzeczy...
Sajgonki
Składniki:
• papier ryżowy, mi zeszło niecałe 20 małych arkuszy
• 25 dag mielonego
• ćwiartka białej kapusty
• jedna duża marchew
• jedna nie za duża pietruszka
• cebula i trochę szczypiorku
• kilka grzybków mun
• łyżka sosu ostrygowego lub ciemnego sojowego
• łyżka wina...dobra, dałam łyżkę nalewki od babci więc dowolny alkohol byle by to piwo nie było xD
• pół łyżki oleju sezamowego
• niepełna łyżka startego świeżego imbiru
• pół posiekanej papryczki chili
• 2-3 ząbki czosnku posiekane lub przeciśnięte przez praskę
Na sos do maczania:
• łyżka sosu ostrygowego lub ciemnego sojowego
• łyżeczka cukru
• łyżka octu ryżowego
• nie cała łyżeczka startego świeżego imbiru
• łyżeczka oleju sezamowego
Przygotowanie:
Mielone mieszamy z sosem ostrygowym, alkoholem, olejem sezamowym, chili, imbirem i czosnkiem, przykrywamy czymś i wstawiamy do lodówki chociaż by na pół godzinki, aby chociaż trochę się to przegryzło. W między czasie przygotować grzybki mun według przepisu bo zajmuje to do pół godziny.
Kolenie bierzemy się za poszatkowanie kapusty i blanszowanie jej na patelni, pod koniec dodajemy do niej startą na tarcze (na grubych oczkach) marchew i pietruszkę.
Jeśli mamy jeszcze chwilę czasu, to można przygotować sos do maczania: sos ostrygowy wymieszać dokładnie z cukrem i octem (aż do rozpuszczania cukru), dodać imbir i olej sezamowy i mieszać póki olej się nie połączy z resztą.
W tym czasie mięso już powinno swoje odleżeć więc smażymy je na suchej mocno rozgrzanej patelni (jest w tym olej no i mięso puści soki). Kiedy mięso się zrumieni, dodajemy do niego z blanszowane warzywa, pokrojone w cienkie paseczki grzybki mun, cebulę drobno skrojoną i posiekany szczypior. Gaz można wyłączyć i wszystko dokładnie mieszamy.
Papier ryżowy moczy się na 1-2 sekund w wodzie aby zmiękł, najlepiej nie moczyć wszystkiego na raz, a już w ogóle trzymać namoczone płaty od siebie z daleka bo będą się ze sobą kleić.
Na papier nakładamy trochę farszu i zwijamy w sumie jak krokiety (pokazane też to jest na opakowaniu z papieru ryżowego). Na dobrą sprawę tak przygotowane sajgonki można już jeść (tylko uwaga bo farsz jest dość sypki), albo można dać na patelnie delikatnie posmarowaną olejem i podsmażyć z obu stron, tak jak ja to zrobiłam :) jeśli wiemy, że sajgonki będą przechodzić jeszcze jakąś obróbkę termiczną (na patelnie, albo smażenie w głębokim oleju), do farszu można dodać jajko, które połączy składniki ^^
Uwielbiam Twoje gotowanie~~~!!!! Sajgonki i zupa wyglądają przepysznie :3 W życiu nie robiłam sajgonek, papier ryżowy trzy lata po terminie. Motywujesz! Heh, z talentem kulinarnym trzeba się chyba jednak urodzić. Kolejny przepis do skarbnicy i wypróbowania :D
OdpowiedzUsuńJa myślę, że wystarczą dobre chęci i wszystkiego da się nauczyć ;) No dobra motywacja też nie jest zła :D
Usuń